HAUL AVON

Spadł wczoraj pierwszy śnieg, przynajmniej u mnie :) Mała warstwa białego puchu nie utrzymała się zbyt długo bo dzisiaj rano nie było znaku. 
Przechodząc do tematu. Zrobiłam kolejne zamówienie w Avonie. Moja kolekcja kosmetyków powiększyła się o kilka rzeczy. 


1. Zapewne pierwsze co przyciągnęło Waszą uwagę to to piękne ozdobne pudełeczko. Nic dziwnego w końcu jesteśmy kobietami, a takie słodkie, urocze i ładne rzeczy ciągną jak magnes. Przynajmniej mnie przyciągnęło.. :) Ale przejdźmy do zawartości pudełeczka. 


W nim znajdziemy dwie rzeczy z tej samej linii zapachowej: krem do ciała i perfumy. 


Krem w ładnym opakowaniu, łatwo wyczuwalnym zapachem, ale nie jest on mocny czy duszący. Nie jestem dobra w opisywaniu zapachów, ale gdybym miała opisać jak ja go czuje to jest to on kwiatowy. Powiedziałabym, że taki zapach czystości, świeżości, może wiecie o co mi chodzi :) Przy tym jest bardzo ładny, jak dla mnie delikatnie lawendowy, ale mogę się mylić, bo jak już mówiłam nie umiem opisywać zapachów, ale wiem, że bardzo mi on odpowiada i cieszę się na samą myśl o jego używaniu. 


Perfumy o takim samym zapachu jak krem. Kupiłam z myślą o perfumach do biegania po mieście, na co dzień. Szkoda mi po prostu pieniędzy, żeby codziennie używać perfum za 100 czy 200 zł. Opakowanie perfumy + krem kupiłam w baaardzo atrakcyjnej cenie, o wiele niższej niż jakbym miała kupować te produkty osobno i bez promocji. Za zestaw dałam jedynie 30 zł - Avon ma super okazje na święta :)


2. Zakupiłam również 2 kredki.
Pierwsza czarna, z błyszczącymi drobinkami. Idealna do wieczornych makijaży, błysk zimą zawsze fajnie wygląda, więc na dzień też się nada :) Kredka jest miękka i wysuwana, a ja lubię te kredki, których nie trzeba temperować. Na opakowaniu ładnie mieniący się napis - lubię takie drobiazgi, wprawiają w fajny świąteczno-sylwestrowy nastrój.


Druga kredka jest brązowa - przeznaczona do brwi. Była także taka w kolorze czarnym, ale pomyślałam, że może okazać się zbyt ciemna. Już użyłam już tej kredki i stwierdzam, że jest bardzo fajna chociaż ten kolor... wciąż nie taki jaki być powinien. Jest wręcz zbyt brązowy, nienaturalnie brązowy, nie pasuje do końca do moich brwi o kolorze zgaszonego brązu. Ale jak się kredkę dobrze rozetrze to nie widać tego tak bardzo. Również wykręcana. 


Ostatnią już rzeczą jest eye liner. Nigdy nie miałam linera w pisaku, bo jakoś mnie ta forma nie przekonywała. Skusiłam się pierwszy raz... i chyba ostatni. Koleżanka powiedziała, że ona go ma i że jest zadowolona, bo ona nie potrafi rysować kresek, stwierdziła, że linerem w pisaku rysuje się je o wiele łatwiej, poza tym ma on mocno czarny kolor. Zamówiłam. Pierwsze wrażenie - jak robiłam zdj na bloga - WOW. 


Robiłam dla Was swatche na dłoni. Jak zobaczycie niżej na zdjęciu można robić nim kreski różnych długości, poza tym kolor jest na prawdę bardzo intensywny... 


Jego główną wadę zauważyłam następnego dnia kiedy rano wykonywałam makijaż. Użyłam tego linera. Masakra. Kreski nie robi się wcale łatwiej, a to ze względu na końcówkę tego linera. Jest strasznie twarda... Wręcz drapała mnie po powiece. Na ręce rysować kreski było super, na delikatnej skórze powieki było to okropne doświadczenie. Narysowałam nim co prawda całkiem przyzwoitą kreskę, ale nie było to tak łatwe i przyjemne jak przy użyciu linera w żelu czy zwykłego z pędzelkiem, tym bardziej, że ja nie mam raczej problemu z rysowaniem przyzwoitych kresek linerem.


Podkreślam, że nie jest to recenzja żadnego z kosmetyków, a jedynie moje pierwsze wrażenie. Zadowolona jestem bardzo z perfum i kremu. Najmniej cieszy mnie twardy eye liner.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz to dla mnie motywacja do dalszej pracy :)

Buziaki ;*