L'oreal ColorAppeal Trio Pro - cienie do powiek

Weekend, weekend i po weekendzie... Ostatnio moje weekendy mijają w przerażającym tempie. Czasem chciałoby się zatrzymać czas, ale niestety tego nie da się zrobić. Czas mija, zmieniamy się, nasze ciało staje się inne. Podobno jedynie nasze oczy wciąż są takie same, dlatego im poświęcam ten post. Warto by je jakoś podkreślić. Do tego właśnie stworzone zostały te cienie które właśnie dzisiaj pokażę. Cienie L'oreal z tej serii mają z tyłu napisane do jakiego koloru oczu zostały stworzone. Mam 3 opakowania tych cieni. Oto ich recenzja.


Powyżej możecie zobaczyć 2 z moich cieni. Są one potrójne i jak widzicie zużycie brązowej paletki jest już dość spore, niebiesko-białej trochę mniejsze, ale dlatego, że tych cieni używałam tylko latem i są to odważniejsze kolory, brązy to po prostu klasyk.


Jak widać opakowania są troszkę "zużyte", ale to dlatego, że letnią porą dużo czasu spędzały w
podróżnej kosmetyczce. Poza tym chyba większość z Was wie jak opakowania kosmetyków łatwo się ścierają i rysują. Przyznać muszę, że mam tych cieni 3 paletki i ok 4 róże z tej serii, gdzie róże są w identycznych opakowaniach i wszystkie niszczą się baaardzo szybko. Zarówno róże jak i jeden z tych cieni nie ma wieczka. Plastikowe zawiasy po prostu się łamią. Ja szybko rzeczy niszczę, dlatego opakowania dla mnie powinny być solidne tutaj niestety takich nie ma....


Po podniesieniu wieczka widzimy kolejną plastikową część gdzie umiejscowiony jest aplikator, który jest dla mnie... śmieszny. Wygięty w dziwny kształt, ten wacik bardzo łatwo zsunąć, bo spadł mi przy pierwszej próbie mycia. Ja nakładam cienie pędzelkiem Maestro, więc w sumie i tak ten dziwny aplikator jest mi do niczego nie potrzebny. Zastanawiam się tylko czy ktoś się nim maluje? I jak to właściwie robi? W jaki sposób wygina rękę, żeby nałożyć tym dziwnym aplikatorem cień...

Cienie bez bazy osypują się i ich kolor jest dość mdły, zbierają się w załamaniu powieki. Ja jednak nakładam zawsze na powiekę bazę, aby te cienie do czegoś  "przykleić" wtedy trzymają się bardzo bardzo długo i nie zbierają się w załamaniu, kolor jest podbity. Jako bazy używam najzwyczajniejszego na świecie korektora w sztyfcie.

1. 400 Chocolate Addiction - stworzona podobno dla ciemnych oczu :) Ma drobinki, które fajnie się mienią. Można zrobić tymi kolorami fajny makijaż dzienny jak i wieczorowy, bo można nią stopniować intensywność kolorów.


Wykonywałam mój makijaż oka w całości tylko tą paletką i było ok, zarówno z linerem jak i bez niego. Na poniższym zdjęciu możecie zobaczyć różnicę w cieniach nałożonych na "gołą" skórę (po prawej) i na korektor (po lewej). Moim zdaniem te po lewej są o wiele bardziej napigmentowane.



2. 413 Blue Fever - ten kolor też ma podkreślać kolor ciemnej tęczówki, ale to zależy tylko od koloru cienia, wystarczy wiedzieć jakie kolory podkreślają dany kolor oka, ta paletka jest w niebieskich odcieniach i ma zielone drobinki. Zdecydowanie ładnie takie kolory podkreślają kolor ciemnych tęczówek, nada się do piwnych, brązowych jak i bardzo ciemnych kolorów. Myślę, że przy zielonych oczach będzie wyglądało nie mniej zjawiskowo :)


Najjaśniejszego cienia często używam do rozjaśnienia kącików nawet jeśli całość makijażu wykonałam innymi cieniami. Jak poprzednio po prawej bez bazy po lewej z bazą. Zachwyca mnie ten kolor na samej górze... Może na zdjęciu nie widać tego tak dobrze, ale musicie mi wierzyć, że bez bazy jest to delikatny niebieski kolor wpadający w zieleń. Po nałożeniu na bazę staję się takim kolorem, który kojarzy mi się z syrenim ogonem... Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi :) Zachwycający! :)

3. 411 Stay Blue - Dla piwnych oczu. Kolorki ciemne, odcienie niebieskiego. Używam ich zdecydowanie na wieczór, chociaż zdarzało mi się także i na dzień. Niestety w przypadku tej paletki opakowanie uległo zupełnemu zniszczeniu w kosmetyczce i tam też wtedy się poobdrapywały o inne kosmetyki. Na szczęście nadają się jeszcze do użytku.


W przypadku tych cieni jako że są dość ciemne i mają mocne kolory - nadają się idealnie na wieczór - możemy je nakładać na dwojaki sposób. Pierwszy klasyczny na bazę i wtedy wyglądają tak (po prawej bez bazy po lewej z):


Drugi sposób to dla wzmocnienia ich koloru, przyciemnienia i aby był intensywny nakładamy je na czarną kredkę, którą nakładamy na powiekę i rozcieramy. Do niej cienie fajnie się przyklejają i dobrze trzymają. Zobaczcie jakie cudowne intensywne kolory otrzymujemy:


Podsumowując: Wiem, że nie każdy jest zwolennikiem niebieskich kolorów na powiece. Ja jednak nie mam makijażowych oporów - szczególnie wieczorami :) Gwarantuję, że w tak szerokiej gamie kolorów cieni jaką prezentuje Nam L'oreal każda kobieta znajdzie coś dla siebie. Nie zrażajcie się jeśli nie lubicie niebieskich kolorów bo dostępne są złota, beże, róże nawet borda. Warto zwrócić na nie uwagę, bo niektóre kolory mogą niekoniecznie fajnie wyglądać w opakowaniu, a na oczach wręcz czarować. Polecam też tym którzy lubią eksperymentować z kolorami :)

+ duża gama kolorystyczna,
+ fajnie zachowują się z bazą: nie zbierają w załamaniu, kolor jest intensywniejszy,
+ lekko się je nakłada, fajnie blenduje,
+ 3 cienie w jednej niewielkiej paletce - dobre do podróżnej kosmetyczki,
+ nie osypują się (wiadomo, czasem się zdarza, ale głównie wtedy jeśli nie użyjemy bazy),
+ nie potrzeba im drogiej bazy, żeby wydobyć to co najlepsze - wystarczy korektor w sztyfcie.

- cena,
- słabe opakowanie,
- dla niektórych minusem może być też aplikator, ja i tak używam pędzelka, więc mi nie jest potrzebny i nie zwracam na niego uwagi,
- bez bazy są bardzo słabe.

Jednym słowem - bez bazy uznałabym je za bubel, ale jako, że ja nie wyobrażam sobie nakładać cieni na "gołą" powiekę są dla mnie świetne. Żałuję tylko, że cena kosmetyków L'oreal w Polsce jest tak wygórowana.

Ocena:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz to dla mnie motywacja do dalszej pracy :)

Buziaki ;*